Jestem Dipsy i już!

Jaś wypowiada to zdanie od samego rana. Nie chciał jeść śniadania z rodzeństwem, bo stwierdził, że nie pasuje mu nasze dzisiejsze menu. Oczywiście, wyraził się w nieco inny i mniej elegancki sposób, mówiąc po prostu: – Nie będę tego jadł!

A na moje pytanie, dlaczego, odparł: – Bo nie i już. Natomiast na zwróconą uwagę, że zachowuje się nieładnie, w ogóle nie odpowiedział. Za chwilę dodał jednak: – Jestem Dipsy i już!

Na początku uznałam, że tak sobie mówi, bez żadnego związku. Mój 6-latek ma swoje ulubione powiedzonka, które – co naturalne dla dziecięcej niestałości – co jakiś czas mu się zmieniają. Sądziłam więc, że i tym razem tak samo się stanie. Ale się myliła, bo nie dość, że Jaś był cały dzień na „nie”, to wciąż powtarzał to swoje „Jestem Dipsy i już”.
W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam dociekać.

Uparty jak Dipsy
– A dlaczego sądzisz, że jesteś Dipsy? – spytałam.
– Bo jestem uparty jak on – zabrzmiała odpowiedź.
– I tylko dlatego? – zdziwiłam się.
– Jestem uparty, a to oznacza, że mam własne zdanie. A zawsze mówiłaś, że to jest ważne – dopowiedział mój syn.
– Owszem – przytaknęłam. – Ale mieć własne zdanie wcale nie oznacza, że trzeba być upartym. Raczej konsekwentnym w swoich działaniach.
– To przecież to samo – stwierdził Jaś.
– Nie bardzo – sprzeciwiłam się.
– A jak dzisiaj nie chciałem jeść śniadania? – podał przykład z poranka. – Byłem uparty, a więc konsekwentny.
– Byłeś uparty – zgodziłam się. – Ale to z konsekwencją nie miało wiele wspólnego. I wyjaśniłam, że gdyby nie chciał jeść śniadania dzisiaj, jutro, pojutrze i przez cały następny tydzień, to wtedy dopiero byłaby to konsekwencja.
Słuchał, o dziwo, jak zaczarowany. Zdziwiłam się, bo dobrze znam swojego syna. Po pierwszym zdaniu zazwyczaj myślami jest już gdzie indziej, co odbija się w niewerbalnych sygnałach, jakie przekazuje – machaniu nogami, rękami i czymkolwiek, co ma ruchome. Tym razem jednak słuchał z dziwną uwagą…

Konsekwencja to jest to!
A mogłam się ugryźć w język albo skierować rozmowę na inne tory… Bo wiecie co? Dziś jest czwartek i tym samym trzeci dzień, w którym Jaś odmawia zjedzenia śniadania. Dlaczego? Bo jest konsekwentny. I uparty, tak samo jak jego ulubiony Dipsy.
No, na szczęście tylko śniadania nie je. Wcina za to, aż miło popatrzeć, obiad i kolację. Oraz deser. I nie tylko swój, ale również mój i Pawła.
Dobrze, że jego rodzeństwo też jest uparte, konsekwentne i ma swoje zdanie. Bo inaczej mój średni syn chyba by pękł od nadmiaru słodyczy.